#42 Wiejska Chata
★★★★☆☆☆☆☆☆
Totalna klapa – wspomnienie niepopisowego świątecznego Culinary Fest’u
Mijaliśmy tę knajpkę wielokrotnie – prawie zawsze była pusta. Nie lubimy zachodzić do miejsc, gdzie nie ma gości, dlatego zawitaliśmy tu dopiero z okazji mikołajkowego Culinary Festu i ciekawej propozycji - zupy migdałowej.
Krótkie podsumowanie dla osób, które nie chcą czytać negatywnych opinii: tak niesmacznego i źle przyrządzonego mięsa nie jedliśmy od miesięcy, a grzaniec to wg tej knajpki prawie wrzące piwo niedające się spróbować przez kilkanaście minut, oczywiście serwowane bez przypraw czy owocowych dodatków.
Chata na festiwal zaproponowała schab pieczony z morelami w sosie bakaliowym oraz migdałową zupę wigilijną.
Zaintrygowała nas zupa – nigdy takiej wcześniej nie jedliśmy, czy jest to wielkopolski świąteczny przysmak? Zupa migdałowa okazała się być zupą mleczną na słodko z dodatkiem przypraw i płatków migdałowych. Jako że próbowaliśmy tego dania po raz pierwszy to nie możemy go porównać z wzorcem, ale więcej takiej zupy zamawiać nie będziemy. Mleko nie za bardzo już nam z racji wieku służy, ale warto było skorzystać z okazji i spróbować przysmaku.
Co by napisać by schab opisać... Był niedobry, nieświeży, przywodzący na myśl odgrzewany po raz 3 szarawy, niedoprawiony kawał mięsa. Sos bakaliowy różnił się od zupy migdałowej tylko dorzuconymi rodzynkami. Mięso podane zostało na bezsmakowych, letnich i przegotowanych makaronowych kluskach. Szkoda że zamówiliśmy 2 porcje – większość została na talerzu.
Chcieliśmy popić wszystko grzańcem. Zamiast aromatycznego grzanego piwa dostaliśmy rozgrzane do prawie 100 stopni piwo, bez grama przypraw czy posmaku owoców. Okazało się że knajpa rozróżnia „grzane piwo” i „grzańca”, jedno z nich ma dodatek przypraw korzennych a drugie jest po prostu gorącym piwem. Kto w ogóle pozwolił na podanie gorącego piwa? Paskudna zbrodnia na trunku! Napój, nadal w parzącej szklance, został odesłany do kuchni.
Spojrzeliśmy też do regularnego menu – ceny są wysokie, za najtańsze danie główne zapłacimy ok. 27zł, pozostałe mięsa są droższe - w porównaniu do jakości ceny są mocno przesadzone.
Na plus zaliczamy obsługę – miła kelnerka przepraszała nas za to piwo i odnosiła pełne talerze do kuchni. Wystrój też jest ok, tak trochę swojsko, jedną ze ścian wyłożono lustrem, więc jak się ktoś nudzi można się dokładnie obejrzeć smile emoticon niestety intensywny zapach smażenia dochodzący z kuchni psuł nam atmosferę.
Podsumowując: ocena 3,5/10 podciągnięta przez obsługę. Na pewno tu nie wrócimy.
Totalna klapa – wspomnienie niepopisowego świątecznego Culinary Fest’u
Mijaliśmy tę knajpkę wielokrotnie – prawie zawsze była pusta. Nie lubimy zachodzić do miejsc, gdzie nie ma gości, dlatego zawitaliśmy tu dopiero z okazji mikołajkowego Culinary Festu i ciekawej propozycji - zupy migdałowej.
Krótkie podsumowanie dla osób, które nie chcą czytać negatywnych opinii: tak niesmacznego i źle przyrządzonego mięsa nie jedliśmy od miesięcy, a grzaniec to wg tej knajpki prawie wrzące piwo niedające się spróbować przez kilkanaście minut, oczywiście serwowane bez przypraw czy owocowych dodatków.
Chata na festiwal zaproponowała schab pieczony z morelami w sosie bakaliowym oraz migdałową zupę wigilijną.
Zaintrygowała nas zupa – nigdy takiej wcześniej nie jedliśmy, czy jest to wielkopolski świąteczny przysmak? Zupa migdałowa okazała się być zupą mleczną na słodko z dodatkiem przypraw i płatków migdałowych. Jako że próbowaliśmy tego dania po raz pierwszy to nie możemy go porównać z wzorcem, ale więcej takiej zupy zamawiać nie będziemy. Mleko nie za bardzo już nam z racji wieku służy, ale warto było skorzystać z okazji i spróbować przysmaku.
Co by napisać by schab opisać... Był niedobry, nieświeży, przywodzący na myśl odgrzewany po raz 3 szarawy, niedoprawiony kawał mięsa. Sos bakaliowy różnił się od zupy migdałowej tylko dorzuconymi rodzynkami. Mięso podane zostało na bezsmakowych, letnich i przegotowanych makaronowych kluskach. Szkoda że zamówiliśmy 2 porcje – większość została na talerzu.
Chcieliśmy popić wszystko grzańcem. Zamiast aromatycznego grzanego piwa dostaliśmy rozgrzane do prawie 100 stopni piwo, bez grama przypraw czy posmaku owoców. Okazało się że knajpa rozróżnia „grzane piwo” i „grzańca”, jedno z nich ma dodatek przypraw korzennych a drugie jest po prostu gorącym piwem. Kto w ogóle pozwolił na podanie gorącego piwa? Paskudna zbrodnia na trunku! Napój, nadal w parzącej szklance, został odesłany do kuchni.
Spojrzeliśmy też do regularnego menu – ceny są wysokie, za najtańsze danie główne zapłacimy ok. 27zł, pozostałe mięsa są droższe - w porównaniu do jakości ceny są mocno przesadzone.
Na plus zaliczamy obsługę – miła kelnerka przepraszała nas za to piwo i odnosiła pełne talerze do kuchni. Wystrój też jest ok, tak trochę swojsko, jedną ze ścian wyłożono lustrem, więc jak się ktoś nudzi można się dokładnie obejrzeć smile emoticon niestety intensywny zapach smażenia dochodzący z kuchni psuł nam atmosferę.
Podsumowując: ocena 3,5/10 podciągnięta przez obsługę. Na pewno tu nie wrócimy.
Komentarze
Prześlij komentarz