#48 Patio Provence

★★★★★★★★★☆
Pysznie na ukrytym patio




Do odwiedzenia restauracji przy pl. Kolegiackim przymierzaliśmy się od poprzedniej edycji Culinary Fest. Wtedy Maciek zaszedł tu z kolegami z pracy i był bardzo zadowolony: smakowity żurek z posmakiem prawdziwej wędzonki, wyśmienity polik wołowy, tradycyjna szarlotka.

Do wspólnych (dwukrotnych) odwiedzin zmotywowała nas kolejna edycja festiwalu i wyróżniająca się propozycja knajpki.


W chłodny, ponury wieczór zaszliśmy tu już najedzeni, ale wciąż żądni deseru. Tort Pavlova – słodki, ale bez przesady, przybrany granatem, z delikatną bezą. Ola, jako fanka bez, wszamała ciacho z kilka sekund. Jednak, o dziwo, smaczniejsze okazało się grzane wino podane w nietypowej formie (z suchym lodem na wierzchu? – próbowaliśmy dopytać pana kelnerującego co to było, ale niestety z nieskrywanym uśmiechem odmówił nam zdradzenia małego sekretu.) :)



Aby móc ocenić to miejsce obiektywniej, postanowiliśmy wpaść tu też na sobotni obiad. Wybraliśmy propozycję festiwalową i jedno danie główne: pierś z kaczki.


Pomarańczowa zupa dokumentnie nas zaskoczyła: piękny kolor, słodkawy posmak idealnie przełamany kawałeczkami wędzonej ryby. Nowy smak – to lubimy! Porcja też całkiem spora, a wedle zapewnień kelnera przystawki z karty głównej są jeszcze większe :)


Nie ma co ukrywać, że nie jesteśmy znawcami ani ryb, ani owoców morza. Ale to nam smakowało :) Głównie dzięki braku „zapachu morza”. 3 chrupiące, a jednocześnie miękkie krewetki, przyjemnie, intensywnie doprawione. Sos, czyli tytułowa „chmurka” nie był właściwie potrzebny, dodawał majonezowego posmaku do dosyć wykwintnego dania. Jednak nie ma co marudzić – dzięki temu daniu bliżej nam do polubienia krewetek!


Pierś z kaczki – mniami! Pięknie podana, idealnie wysmażona, różowa, w towarzystwie słodkiej marchewki i pieczonych ziemniaków. Porcja wydawała się nieduża, ale mniejszy głód spokojnie zaspokoiła.


Żeby posłodzić jeszcze bardziej, komplementujemy przemiłą, uśmiechniętą obsługę, która wie co jest w karcie i zna się na kuchni w stopniu większym niż Kowalski (podsłuchaliśmy jak pan kelnerujący opowiadał o różnych rodzajach bez przy stoliku obok).

Komplementujemy też urocze patio ze szklanym dachem, gdzie spędziliśmy wczorajszy obiad. Podobno latem otwierana jest kawiarnia na dachu hotelu – na pewno będziemy tu gościć!

Jedyny mniej miły (dla nas) aspekt to ceny dań głównych. Na codzienny obiad – np. kaczkę za ok. 42 zł – nie będziemy tu wpadać. Za to rozsądne ceny słodkości, napoi czy makaronów przekonują nas do ponownych odwiedzin.

Podsumowując:
9/10. Pyszne jedzenie, profesjonalna obsługa, zaciszna atmosfera na patio. Foodie approved!

Komentarze

Prześlij komentarz