#46 Wielkie Żarcie

★★★★☆☆☆☆☆☆
Barowy bufet nie dla foodich


Odwiedziliśmy knajpkę z okazji Culinary Fest.

Wchodząc o godzinie 19 do całkowicie opustoszałego, ale wielkiego i piętrowego lokalu, zdziwiliśmy pana z obsługi, który zapytał nas "W czymś pomóc?", tak jakby myślał, że pomyliliśmy drzwi.

Usiedliśmy na pięterku i czekamy, czekamy... W końcu sami dopytaliśmy się i dowiedzieliśmy się, że w lokalu nie ma obsługi kelnerskiej. Nie ma też żadnego menu, ale jest bufet: pierogi, sałatki, grochówka, biała kiełbasa itd.

Ale co ciekawe, dania z festiwalu były na oddzielne zamówienie.


Na poczekaniu przejrzeliśmy bufet i wzięliśmy wegetariańskiego pierożka. Nie był zły, ale patrząc relatywnie to nie był też taki tani (5 zł sztuka).

Spotkała nas też średnio miła niespodzianka niezwiązana bezpośrednio z Wielkim Żarciem: jako że zajęliśmy stolik na piętrze z widokiem na uliczkę, to niestety rzucił nam się w oczy pan załatwiający pilne potrzeby fizjologiczne w ciemnym zaułku. Niestety, w zaułku była latarnia czujna na ruch... :(

Zupa krem orzechowy z prądem. Dziwny zapach. Konsystencja rozwodnionego mleka. Próbujemy - nie czujemy smaku, ale czujemy posmak anyżku, tak jakby ktoś dolał do zupy turecką raki. Oboje nie trawimy anyżkowopodobnych składników, była to dla nas najdziwniejsza zupa świata. Pozostała właściwie nietknięta na stole. Pan z obsługi powiedział nam, że w zupie był spirytus, my jednak bardziej czuliśmy niechciany dodatek.

(wiemy, że jakość fotki słaba - lepsze zdjęcia znajdziecie na FB Culinary Fest)

Drugie danie: roladka z drobiu i łososia otuloną szpinakiem, podana na ryżu cytrynowym. Roladka smakowała dokładnie tak jak jest opisana: był łosoś i był kurczak, bez kompozycji smaku i przypraw. Ryż częściowo zimny i przegotowany.

Mamy też parę pozytywnych spostrzeżeń:

- barek wydawał się całkiem przyjemny na nocną imprezę albo prosty obiad w dzień (nie nadaje się dla foodich, ale może się podobać ludziom, którzy nie szukają rarytasów)

- lokal jest bardzo ciekawy w środku i z chęcią wpadlibyśmy kiedyś tam na imprezę lub posiedzenie przy piwku (chociaż trzeba przyznać, że przydałby się jakiś powierzchowny remont i sprzątanie)

Podsumowując:
W swojej lidze samoobsługowych barów knajpka nie wypada aż tak źle, ale nie jest to miejsce dla wybrednych łasuchów, takich jak my.


PS: po wizycie poszliśmy poprawić sobie humor do knajpki Pod Lampionami, jak zawsze było pysznie!

Komentarze