#40 Pracownia Cafe

★★★★★★★☆☆☆
Przyprawy kuchni indyjskiej


Świąteczny Culinary Fest przypomniał nam, że w Pracowni już kiedyś byliśmy, Maciek zawitał tu też kiedyś na lunch. Mikołajkowy wieczór okazał się wiec idealnym momentem, by odświeżyć smakowe wspomnienia. Zamówiliśmy więc menu festiwalowe: krem marchwiowy z czerwoną soczewicą oraz placki ziemniaczane z sosem orzechowo-kurkowym. Spodziewaliśmy się porcji degustacyjnych, a tu jedną wielką gęstą zupą najedliśmy się we dwoje. Mocno wyczuwalne były przyprawy, które znamy z kuchni hinduskiej – kto się spodziewa polskiego słodkawego kremu z marchewki będzie zaskoczony. Jednak czegoś brakowało nam w zupie, była dobrze zrobiona, doprawiona, ale może tych przypraw było nieco za dużo – przykryły smak warzyw.



Placuszki zamówiliśmy już w 2 porcjach, wyglądały smakowicie – chrupkie, przysmażone boki spowodowały natychmiastowe odstawienie zupy i rzucenie się na placki. Niestety, tylko brzegi były chrupkie, całe wnętrze lekko gumowate. Ale sos pyszny! Intensywny, gęsty, z całymi grzybkami – nie był to tradycyjny sos grzybowy, dało się wyczuć orientalne przyprawy, które tworzyły niecodzienną kompozycję.

W wakacje siedzieliśmy w ogródku – było znacznie przyjemniej! Teraz, z racji pory roku, zasiedliśmy w środku. Niestety, piwniczny zapach uderzający w nozdrza już na wejściu jest niezbyt zachęcający - coś trzeba z tym zrobić, choćby zabić ten smrodek intensywnym zapachem z kuchni (podsmażonym czosnkiem?).

Z tego co pamiętam i co mówią zdjęcia, zamówiliśmy wtedy „delikatnie pikantna indyjska potrawa z ciecierzycy duszonej w pomidorach, podawaną z jogurtem i chlebkiem pita” oraz zielone curry z kurczakiem. Wegetariańskie danie było sycące, jednak dosyć monotonne i zbyt mocno doprawione – spodziewaliśmy się, że jogurt podany będzie osobno i będziemy mogli przełamywać smaki: raz ciecierzyca, raz jogurt z pitą (której było nieco za mało jak na sporą miskę dania), a tak jedliśmy po prostu ciecierzycę w pomidorach.


Kurczak okazał się pokrojoną piersią z kurczaka na curry z fasolką i ryżem. Dobre danie, świeże składniki, ale na „hindusa” jednak wolimy zajść do knajpki, która ma piec tandoori.

Maciek poleca za to lunch - do wyboru jest bodajże zupa i duża kanapka smile emoticon

Podsumowując: 7, czuć, że dania są zdrowe, mocno inspirowane kuchnią hinduską, jednak wydaje nam się, że przypraw jest zbyt dużo i nieco tłumią smak składników podstawowych. Może wpadniemy tu jeszcze jak otworzą ogródek.

Komentarze