#59 Why Thai
★★★★★★★★★☆
Profesjonalne tajskie smaki
O tajskiej kuchni słyszeliśmy same pozytywy - po wizycie w
Why Thai stwierdzamy, że opinie o kulinarnych talentach Tajów i ich niezwykłych
umiejętnościach łączenia smaków, tekstur i kolorów nie są przesadzone.
Why Thai pojawił się na poznańskiej kulinarnej mapie ok. pół
roku temu (warszawski lokal otworzył się wcześniej i zdążył już zostać knajpką
roku wg czytelników GW). Od razu chcieliśmy tu zawitać, jednak ceny wydały nam
się zbyt „warszawskie” i tak, niesłusznie szufladkując ten lokal, kilka
miesięcy przechodziliśmy obok niego nieśmiało zaglądając do środka. Okazało się
jednak, iż w międzyczasie ceny szczęśliwie zostały nieco obniżone :)
Zawitaliśmy tu w prawdziwie letnią sobotę – niestety knajpka
nie ma ogródka, ale 2piętrowy przestronny lokal i wolny stolik przy oknie w
zupełności nas zadowolił. Jasne, bardziej skandynawskie niż tajskie wnętrza nie
nawiązują tematem do serwowanych tu dań – nam to jednak nie przeszkadza, bo
uśmiechnięta ekipa, dzienne światło rozświetlające lokal i świeże kwiaty dbają
o niezobowiązujący klimat.
Menu jest obszerne – nie wiemy na co się zdecydować. Na
szczęście z pomocą przychodzi nam właściciel, Michał, który poleca nam zarówno
dania z regularnej karty, jak i te sezonowe – bywa w Tajlandi, więc ufamy że
dobrze radzi :).
Wszystkie smakołyki przygotowywane są przez tajskich kucharzy, którzy ze świeżych
składników i naturalnych przypraw przygotowują m.in. takie oto propozycje.
Jako czekadełko dostajemy prażynki krewetkowe z gęsty,
słodkim sosem z orzechów. Mniami! Sącząc przepyszną bazylikową lemoniadę (12zł)
z niecierpliwością czekamy na zamówione przystawki.
Grillowane kalmary z sosem z mango – solidna porcja (19zł).
W końcu próbujemy niepanierowanych kalmarów!
Szaszłyki z wołowiny – miękkie, delikatne mięso to jest to
co lubimy. Połączenie ze słodkim sosem – to też lubimy. (tytułowe zdjęcie)
Rozochoceni nowymi, świeżymi smakami zamawiamy dania główne:
sałatkę z łososiem, świeżym kokosem i chili. Łosoś gotowany w mleczku kokosowym
okazuje się strzałem w dziesiątkę - wyborna ryba, genialny sos. A sałatkę,
która wydawałaby się być daniem „kobiecym”, podjada mi z talerza zadowolony
Maciej.
Spróbowaliśmy też tradycyjnego Pad Thai w wersji kurczakiem (ok. 30zł) – ten smak już znaliśmy
i nie zdołał wygrać z kokosowym łososiem :)
Wisienką na torcie okazało się być mango sticky rice (18zł),
które powinno zatrzeć wszelakie niemiłe wspomnienia po kleiku z dzieciństwa.
Do rachunku, na ostateczne wypełnienie żołądków, dostajemy
wypiekane na miejscu zbożowe ciasteczka.
Ocena: 9/10. Świeże składniki + tajscy kucharze + ambicja
właściciela = prawdziwie udana knajpka. Wrócimy tu sprawdzić, czy poziom zawsze
jest tak wysoki. No i spróbujemy zupę kokosową :)
To nie jest tajskie jedzenie :). Jak dla mnie 4/10, polecam porównać z Fast Wok albo Rajem...
OdpowiedzUsuń