#62 Hugo Restaurant

★★★★★★★★★☆
Profesjonalnie, ale bez boskiej iskierki


Do wizyty w Hugo szykowaliśmy się już od dawna: restaurację polecali nam przyjaciele, którzy są ponadprzeciętnymi smakoszami. Gdy zobaczyliśmy, że stroniące od promocyjnych festiwali miejsce zdecydowało się wziąć udział w Nocy Restauracji, od razu zrobiliśmy rezerwację na piątkowy wieczór chcąc skorzystać z nieco niższych cen dań zaproponowanych na ten wyjątkowy wieczór.

Restauracja znalazła swe miejsce w byłych koszarach – miejscu gdzie obecnie podobno spotyka się poznańska śmietanka (nie wiemy czy to ploteczka, czy prawda). Jasny, przestronny, minimalistyczny, z higienicznie czystą kuchnią którą możemy podglądać dzięki wielkiej szybie.

Na start dostaliśmy na spróbowanie krakersy z selera z łososiem gravlax. Smakowite maleństwa zaostrzyły nam apetyt!


Po chwili na stole pojawiło się pyszne pieczywo z pastą pomidorową oraz śmietankową – czekadełka to jest to co bardzo sobie cenimy. Od razu mamy wrażenie bycia ugoszczonym :-)


Po (bardzo krótkich) namowach pani kelnerującej postanowiliśmy spróbować danie wieczoru: śledź w towarzystwie buraka, dashi z przełamująca bezą. Zdecydowanie najlepsza kompozycja wieczoru! Wizualne arcydzieło i smakowe doznania które zapamiętamy.


Krem z kalafiora z wędzonym trewalem jako przystawka nr 2 – konsystencja mistrzowska, ale smak samej zupy zbyt delikatny, przykryty przez rybę, zamiast wydobyty.


Danie główne Maćka: kaczka z gnocchi z oscypkiem w towarzystwie groszku cukrowego i cydru. Mięso przygotowane należycie. Wszystko składniki przesmaczne, niestety razem nie wytworzyły hormonu szczęścia.


Danie główne Oli: łosoś sous-vide z sosem ze szparagów, dymką, kawiorem z łososia. Najlepiej przygotowany łosoś jaki próbowałam! Ta metoda przygotowywania potraw pozwala na idealne zachowanie wartości i jakości składników – mięso czy rybę umieszcza się w próżniowych workach i wkłada do wodnych kąpieli. To właśnie polędwiczki czy kaczka sous-vide to najlepsza mięsa, jakie jedliśmy. Jak będziesz mieć okazję koniecznie spróbuj! Znów możemy nieco ponarzekać na kompozycję: zbyt mało wyraziste sosy czy brak boskiej iskierki w całym zamyśle, ale sam łosoś: 10/10!


Skusiliśmy się tez na deser: truskawki z musem czekoladowym i lodami śmietankowymi na białej czekoladzie. Deser nieco nas rozczarował. Sam mus pyszny, podobnie biała czekolada czy owoce – niestety ich zestawienie nie wytworzyło żadnej wartości dodanej.

Na pożegnanie dostaliśmy po kieliszku pro secco – czy ktoś tu wie, że to włąśnie te bąbelki działają na mnie najlepiej?!

Jak widzicie na zdjęciach, wszystkie dania są serwowane na talerzach w sposób budzący nie tylko zmysł węchu.

Podsumowując: profesjonalnie, smacznie, gościnnie dzięki „gratisom” i uśmiechniętej ekipie kelnerującej. Wszystko bardzo smaczne, niestety bez tej poszukiwanej przez nas boskiej iskry. Porcje nieduże, cenowo uplasowane na średniowyższej półce. Miejsce raczej na poważną randkę, niż spontaniczny wypad z kolegami. 9/10.


Komentarze