#69 Nifty No. 20 - restauracja w hotelu


★★★★★★★☆☆☆
Niespełnione wysokie wymagania
 

Z lekką rezerwą podchodziliśmy do restauracji w hotelu – kiedyś w ogóle do takich nie zachodziliśmy uważając, że nastawione są one głównie na gości hotelowych, są drogie, eleganckie i nie wypada nam, zwykłym przechodniom w trampkach, zajść tam na obiad. Zmieniliśmy podejście po kilkukrotnych wizytach w przyjemnym Patio Prowansja w Hotelu Kolegiackim i eleganckim, ale dzięki uśmiechniętej obsłudze przystępnym Bazar1838. Postanowiliśmy zajrzeć też do Nifty No. 20, lokalu, o którym ostatnio przeczytaliśmy sporo pozytywnych opinii.

Na wstępie wpadka: sobotnie popołudnie, pod Nifty stoi potykacz mówiący o ofercie lunchowej za 37zł. Wchodzimy! Zasiadamy w jasnym, nowoczesnym wnętrzu i oglądamy wszędobylskie talerze. Gdy dostajemy karty pytamy o lunch: „nie ma”, „ale postawiliście tablicę z informacja o lunchu”, odpowiedź: „ a no nie wiem czemu”. No my też nie wiemy. Ale skoro mamy dobić do tej setki knajpek zostajemy w lokalu i wybieramy dania z regularnej karty.

 Sama karta krótka – tak jak lubimy. Ale dania główne takie jakby przewidywalne: pstrąg, hamburger, stek, skrzydełka (a widzieliśmy po zdjęciach z np. culinary fest, że knajpka potrafi zaszaleć i czekaliśmy na jakąś wystrzałową pozycję).

Decydujemy się na jedną przystawkę i dwa dania główne.


Krem z młodej marchwi – jak dla nas najciekawsza dostępna propozycja. Ładnie podana, apetycznie wyglądająca. Niestety coś w smaku nas zdziwiło i to nie na plus. Jakby zupę zrobiono z surowej marchewki wcześniej marynowanej w octowej marynacie, albo po prostu dodano czegoś octowego, czegoś zbyt słonego, sojowego? Nie wiemy. W każdym razie jako miłośniczka zup bez żalu podzieliłam się przystawką z Maćkiem :)


Pieczony pstrąg z sałatą i karmelizowanymi orzechami. Danie zupełnie przeciętne – jak się już zjadło naprawdę dobrego pstrąga, to już trudno człowieka zadowolić. Rybę nadziano koprowym masłem, ale całość niestety nie przesiąkła pożądanym smakiem. Sos na sałacie i orzechy okazały się smaczniejsze, ale to nie one powinny królować na talerzu.


Danie opisane jako: „cielęcina, kurki, śmietana, szpinak, naleśnik” jest naleśnikiem z dobrym mięsnym nadzieniem. Niestety przez to, że cielęcina została ukryta w naleśniku, całość sprawiała wrażenie szybkiego barowego dania, a mogłaby być z np. dodatkiem ziemniaków gratin wyśmienitym francuskim daniem, na które zapewne byśmy wrócili.

Całość popiliśmy dosłodzoną przez nas lemoniadą (na zdjęciu tytułowym skwaszony Maciek) :)

Szczerze mówiąc mieliśmy wysokie wymagania co do Nifty No. 20 – o szefie kuchni przeczytaliśmy wiele dobrego, ale może akurat  nie było go tego dnia? Widzieliśmy też propozycje lokalu na licznych festiwalach kulinarnych i zawsze wydawały się być przemyślane, zaskakujące, zachęcające. Wpadniemy tu przy następnej okazji by zobaczyć, czy Nifty bardziej stara się i puszcza kuchenne wodze fantazji przy festiwalach.

Komentarze