#53 Fat Bob Burger

★★★★★★★★☆☆
Umami atakuje


Poszukując burgerowni idealnej trafiliśmy na facebookowy profil knajpki Fat Bob Burger. Zachęceni opiniami zadowolonych burgerożerców, potwierdzających jakość wołowiny, domowych frytek, wypiekanych bułek i niesklepowych sosów, zawitaliśmy tam wczoraj.


Niewielki lokal przy ul. Kramarskiej mieści kilka stolików – do knajpki wciąż ktoś zagląda przez co może nie być łatwo o wolne miejsce. Na wielki plus jest za to brak uciążliwych zapachów uciekających z kuchni – nie musimy się martwić o to, że po wyjściu z Fat Boba będziemy pachnieć jak frytkownica. Detale przypominające o tym, że jesteśmy w królestwie burgera, sensownie uzupełniają nowoczesne wnętrze (następnym razem zajrzymy do burgerowych biblii!).


Na spróbowanie wybraliśmy burgera klasycznego i grzybowego, oba średniowysmażone, z dodatkiem azjatyckiego colesława i frytek.

Wersja klasyczna: mięso wołowe na czele, wspierane przez bekon, ser, pikle, firmowy sos okazało się być solidnym daniem dla prawdziwego mięsożercy. Gdyby dorzucić świeżej zieleniny – sałaty, pomidora, byłoby idealnie. Przy następnej wizycie chcemy więc taką wersję, jak na okładce jednej z zaprezentowanych u Was książek.

Wersja grzybowa – 200g wołowiny otoczone grzybowym majonezem, pieczonymi grzybami i cebulką. Pyszna kanapka, ale był to prawdziwy atak umami! Opcja dla zdecydowanych na to smakowe szaleństwo. My po wyjściu z knajpki wskoczyliśmy jeszcze na lody jogurtowe z owocami żeby się choć odrobinę „odmięsić”.


Burgery przegryzaliśmy słonymi frytkami i całkiem przyjemną sałatką coleslaw. Ola, jako zagorzała przeciwniczka tego rodzaju stołówkowej surówki zestawianej z wołowiną, ze smakiem wcinała jej bardziej orientalną wersję (odrobina jarzyn przy tej mięsnej uczcie była wskazana).

Biesiadę popiliśmy gazowaną wodą: lokal promuje lokalnych producentów, nie dostaniemy tu ani fanty, ani pepsi, za to możemy spróbować jednej z owocowych oranżad.

Podsumowując: 7,75/10 Polecamy dla prawdziwych mięsożerców.


Komentarze